sobota, 25 stycznia 2014

John Steinbeck "Złota Czara"

Czy macie marzenia? Proszę, miejcie. Nawet jeśli w tym momencie nic konkretnego nie przychodzi Wam do głowy, postarajcie się znaleźć coś, do czego miło dążyć, powracać myślami, wyobrażać sobie, że już to osiągnęliśmy… To jest magia marzenia, która trwa jednak tylko dopóty, dopóki marzenie to zostaje niespełnione. Czy więc uważam, że nie powinniśmy ich spełniać? Oczywiście, że nie. Dlatego warto mieć jeszcze kilka w zapasie.

Bohater powieści Jona Steinbecka „Złota Czara” Henryk Morgan miał głowę pełną marzeń, a serce młode i chętne. Pewnego dnia zainspirowany opowieściami Dafydda, dawnego parobka, który w pogodni za lepszym życiem przemierzył wiele lądów, postanawia opuścić rodzinny dom i zostać piratem. I to nie byle jakim, ale największym piratem, jakiego widział świat. Zaciąga się na statek płynący do Indii, jednak życie już na początku jego wędrówki doświadcza go straszliwie, gdyż młody Henry zostaje sprzedany jako niewolnik na Barbadosie. Wciąż jednak nie zapomina o tym, że należy każde przeżycie traktować jako naukę i wykorzystać ją w przyszłości do osiągnięcia celów. Henry Morgan mierzy natomiast bardzo wysoko, najwyżej - aż do zdobycia tytułu pierwszego człowieka, który posiądzie tytułową krainę Złotą Czarę oraz Czerwoną Świętą, która, choć nigdy przez niego niewidziana, budzi w nim niepohamowane żądze.

Złota Czara i Czerwona Święta to w tej książce symbol mocy marzeń, ale także chorobliwej ambicji, chęci posiadania, żądzy. Obserwujemy, jak te czynniki potrafią zniszczyć dobrego człowieka i zamienić go w potwora. Bardzo ważnym tematem w tej powieści jest także Wewnętrzne Dziecko, które istnieje w każdym z nas do czasu, aż nadchodzi moment przełomowy, moment, który je zabija, a wraz z nim wszystko to, co najlepsze w dzieciach: szczerość, radość życia, nadzieję, prostotę. Wtedy odchodzimy już od naszych wielkich planów, nie wierzymy w nie. Nadchodzi dla nas czas usunięcia się w cień i rozmyślania nad tym, co utraciliśmy.

„Złota Czara” była dla mnie powieścią-metaforą, która dostarczyła mi wiele radości z interpretacji, chwil, gdy wydawało mi się raz, że „odkryłam Amerykę” a innym razem, że to wszystko jest bez sensu. Ciężko mi ocenić fabułę, gdyż nie czytam powieści korsarskich, dla mnie „Złota Czara” jest w to całe piractwo, morze, łupy tylko ubrana, po to, aby przekazać coś zupełnie innego, dlatego nie rozumiem recenzji, które piszą, że to kiepska piracka opowiastka.  Steinbeck kolejny raz uczy nas patrzeć pod wierzchnią warstwę, tam gdzie ukryta prawda o człowieku, jego marzeniach, niepowodzeniach, tragediach i sukcesach. „Złota Czara” pokazuje do czego warto dążyć i jakie pułapki na drodze do spełnienia zastawia na nas los.

3 komentarze:

  1. świetna recenzja, aczkolwiek książki raczej nie przeczytam - trochę nie moje klimaty :( http://anonymous-reader-reviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzeń mam dużo, ale zawsze przydało by się kilka nowych, zachęciłaś mnie do przeczytania książki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie słyszałam do tej pory o tej książce, ale brzmi ciekawie, także jak tylko znajdę czas, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń