Wydawnictwo: Smak słowa
Data i miejsce wydania: Sopot 2011
Liczba stron: 285
Przy okazji
recenzowania tej powieści zastanawiałam się po raz kolejny, czy mogę oceniać
książki przez pryzmat tego, czego się po niej spodziewałam na podstawie opinii
innych, okładki czy opisu na niej. Znaczy, móc pewnie mogę, bo kto mi zabroni,
tak? Ale czy taka ocena jest sprawiedliwa?
Co w końcu autor ma do tego, co się akurat w mojej główce zalęgło w
dodatku pod wpływem osób, które z nim samym i z jego procesem twórczym nie mają
właściwie nic wspólnego? Zainspirowana
takimi rozważaniami, piszę tę recenzję nie zważając wcale na oczekiwania, jakie miałam zanim przeczytałam pierwsze
zdanie.
Cała historia toczy się w obrębie jednej
norweskiej rodziny, a raczej grupy osób, które łączą więzy krwi, gdyż z
prawdziwą zażyłością rodzinną stosunki między matką, ojcem, ich trzema synami
Torem, Erlendem i Margido, oraz córki jednego z nich Torrun, w każdej właściwie
możliwej kombinacji, mają niewiele wspólnego. Erlend, homoseksualista, nieakceptowany
przez bliskich ze względu na swoją orientację seksualną, wyjeżdża do Danii i
przez dwadzieścia lat nie daje znaku życia. Skupia się na karierze dekoratora
wystawowego i swojej miłości do mężczyzny o imieniu Carl. Margido również nie
odwiedza rodzinnego gospodarstwa, mimo że prowadzi zakład pogrzebowy w okolicy.
Jedynie najstarszy syn Tor całe swoje życie poświęcił dbaniu o rodzinne
interesy, którymi na początku była hodowla krów, a później świń. Zwierzęta i
wiekowa już matka są całym jego życiem, do którego sporadycznie i jedynie
telefonicznie dołącza jego córka Torrun. Ojciec… ojciec to w zasadzie jednie
stary człowiek szwendający się bez celu po domu i wykonujący dane mu polecenia.
Od zawsze, na zawsze. Nagle, z
powodu nieoczekiwanej choroby matki wszyscy ci, praktycznie obcy sobie ludzie,
spotykają się nad jej łożem śmierci. Muszą zmagać się ze wspomnieniami, własnym
uczuciami, a także straszną rodzinną tajemnicą, która nigdy nie miała zostać
ujawniona…
„Ziemia kłamstw” to książka… zimna,
choć to być może dziwne słowo na określenie powieści. Nasunęło mi się pewnie ze
względu na okładkę, kraj, w jakim rozgrywa się akcja lub chłodne stosunków międzyludzkie,
jakie tu obserwujemy. Ta niska temperatura pozwala jednak w pełni docenić
chwile ciepła, które pojawiają się i znikają, gdy poszczególni bohaterowie,
choć na chwilę pokazują nam ten lepszy fragment swojej duszy. Autorka pokazuje
nam świat wprost, bez zbędnych „ulepszaczy”, bez zakrywania nam oczu i uszu na
„brzydkie” (nie chodzi o erotyczne) sceny. Jak śmierć to z każdym jej aspektem
biologicznym, jak trup to trup, a nie człowiek, który zasnął snem wiecznym, jak
kac to z porannymi wymiotami itd. Autentyczna do bólu, bez sztucznych dialogów,
uśmiechów i gestów, które istnieją tylko w książkach. Czujemy wręcz nerwową
atmosferę, jaka panuje w rozmowach, wstyd bohaterów ich zażenowanie czy
rozbawienie. Miejscami zauważałam nawet, że autorka manipuluje moimi emocjami i
ocenami. Przykład: wspomniany już ojciec. Raz się nim brzydziłam, raz go
żałowałam, zależnie od tego, kto i jak właśnie o nim mówił w powieści…
Doceniam
więc w stu procentach kunszt autorki i jej zdolności psychologiczne, mimo że
wyjęta ze scenariusza serialu brazylijskiego końcówka nieco mnie
rozczarowała. „Ziemia kłamstw” jest
przykładem na to, że szczerością i autentyzmem można wzbudzić najprawdziwsze
emocje, które zapadają w pamięć lepiej niż niejedna upiększona historia.
Zdjęcia powiązane z powieścią "Ziemia kłamstw":
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję:
wydawnictwu
oraz współpracy z blogiem:
Zmartwiłaś mnie tylko tym zakończeniem - zakończeniami brazylijskich seriali fascynowałam się ostatnio w podstawówce...:) Ale mam nadzieję, że nie wpłynie to bardzo na całą opinię o książce. Zainteresowałaś mnie tą skandynawską autorką i chętnie przeczytam jej trylogię obyczajową, bo póki co wielbię tylko Axelsson z takiego gatunku i kraju, a tu widzę inny styl i inne podejście :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to było spotkanie z całkowicie nową literaturą, więc byłam zakoczona. Ale zawsze warto spróbować czegoś innego i nie zamykać się tylko na literaturę amerykańską.:)
Usuń