Edward Stachura to człowiek, który istnieje w
moim życiu od dawna. Jego poezja, proza, życie powracały do mnie jak bumerang,
fragmentarycznie, nieregularnie, ale za każdy razem budziły we mnie wiele emocji,
porozrzucanych kawałków myśli, które wciąż domagały się jakiegoś
usystematyzowania. Najpierw śpiewałam piosenki w wykonaniu zespołu Stare Dobre
Małżeństwo „Nie rozdziobią nas kruki”, „Opadły mgły”, „Jest już za późno”,
później przemawiać do mnie zaczął Człowiek-Nikt i Się, aż w końcu sam Stachura
w swoich dziennikach.
„Dzienniki. Zeszyty
podróżne 2” obejmują sześć ostatnich lat życia tego poety wyklętego, a więc 1973-1979.
Jest to okres jego podróży do Ameryki, podczas której Stachura dużo pisał, tracąc
wiele okazji do zwiedzania tego odległego kraju, gdyż tak bardzo pochłaniała go
twórczość. Jednak przede wszystkim,
zwłaszcza końcowa część publikacji, jest wzruszającym portretem człowieka
złamanego przez życie, który coraz bardziej popada w chorobę psychiczną, w
depresję. Poznajemy najbardziej intymne myśli Steda oraz powody, które
popchnęły go do samobójstwa.
Przyznaję szczerze, nie
jest to pasjonująca lektura o wartkiej akcji, wręcz przeciwnie, zdarza się, że
przez kilka stron wertujemy jedynie listę zakupów oraz spraw do załatwienia. Wydaje
mi się, że osoby, nieznające bliżej Stachury bardzo szybko się znudzą i
zniechęcą. Jednak dla mnie nawet te pozornie nieciekawe fragmenty stanowiły
kompendium wiedzy o poecie. Dziwne to uczucie, ale także pasjonujące,
uświadomić sobie, że osoba-legenda to taki sam człowiek, jak każdy z nas,
piorący sobie skarpetki, kupujący masło, grający w szachy czy chodzący do
dentysty.
Życie Steda było
bardzo nieregularne i spontaniczne. Podróże, często przypadkowe miejsca docelowe,
wielu poznanych ludzi, rozmów poważnych i niepoważnych, dużo alkoholu, hazardu,
mnóstwo sztuki i poezji… i oczywiście miłość. Niestety „(…) Zeszyty podróżne 2”
nie obejmują burzliwego małżeństwa Stachury z Zytą Orszyn, któro odcisnęło niewątpliwie
trwały ślad na psychice poety. Nawet po tylu latach mężczyzna wciąż wspomina
swoją „Gałązkę Jabłoni”, a w kolejnym romansie doszukuje się próby zapomnienia
o eks-małżonce.
Zeszyty Edwarda towarzyszyły
mu wszędzie, a więc były także miejscem, gdzie poeta zapisywał swoje pomysły na
nowe utwory. Często także właśnie na tych stronach przeczytać możemy
pierwowzory znanych nam dziś dzieł. Jest to niesamowite, śledzić, jakie zmiany zostały
wprowadzone, jak ewaluowały teksty i wiersze, a także, jak wiele pomysłów nigdy
nie zostało zrealizowanych. Ta książka to kopalnia cudownych cytatów,
przemyśleń, które nigdy nie stracą na znaczeniu, które trafiają w serca. Biografia
Stachury budzi jednak strach, że ktoś, kto myślał jak my, kto pisał w taki
sposób o życiu, swoje własne zakończył tak drastycznie. Co będzie z nami? Dajmy
czasowi czas…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz