wtorek, 31 grudnia 2013

Charlotte Bronte "Villette"

Samotność to temat ponadczasowy, idealny wręcz dla powieści psychologicznej. W końcu samotni jesteśmy zazwyczaj w głębi duszy, nie potrafiąc wytłumaczyć tego uczucia, jego przyczyn. Na zewnątrz wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku, a w sercu szaleje burza, która w końcu musi zagrzmieć, zabłysnąć, aby mogła przeminąć…

Tak obrazowo i w skrócie można by opisać losy Lucy Snowe, głównej bohaterki ostatniej powieści kultowej pisarki Charlotte Bronte „Villette”. Jest to skromna dziewczyna, od życia oczekująca jedynie dachu nad głową i pożytecznego zajęcia. Wszelkie przeciwności losu przyjmuje ze spokojem i rozwagą, są to cechy dominujące w jej charakterze. Będąc jeszcze bardzo młodą i niedoświadczoną Lucy zostaje na świecie sama i bez środków do życia. Postanawia więc wyjechać z Anglii w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Znajduje go na pensji dla dziewcząt prowadzonej przez Madame Beck, a do tego pewien młody lekarz John, znany jej z lat młodości, rozbudza w niej romantyczne uczucie. Jednak nie ma ono szans na spełnienie… Dusza młodej dziewczyny rozpada się na kawałki.  Nadzieja na szczęśliwe zakończenie pojawia się w postaci Paula, profesora literatury. Szczerze mówiąc, byłam tak skupiona na uczuciach Lucy do doktora Johna, że przez myśl nie przeszedł mi możliwy romans miedzy nią a tym wybuchowym i dziwnym człowiekiem Paulem.

W „Villette” nie brak tajemnic i mrocznych historii, które rozwiązujemy krok po kroku wraz z bohaterką. Siedzimy sobie jej w głowie i jej oczami patrzymy na cały świat przedstawiony.  Jest to bardzo ważna książka dla fanów nie tylko twórczości, ale także biografii i samej osoby autorki, ponieważ po wielu traumatycznych przejściach pisarka musiała gdzieś wypuścić wszystkie uczucia nagromadzone w jej duszy. Moim zdaniem jest to powód nie tylko objętości książki, ale także jej formy. Dominuje tu „strumień świadomości’, użyty po raz pierwszy w utworze literackim, a przemyślenia Lucy, jej opinie na temat innych bohaterów i zjawisk społecznych XIX wiecznej Anglii i Francji są zdecydowanie na pierwszym planie. Mimo tej dość przyciężkawej dla niewprawionych w boju czytelników formy, „Villette” czyta się dosyć szybko i z zaciekawieniem. Zwłaszcza, jeśli mamy podobne głównej bohaterce przemyślenia czy przeżycia. Współczucie i współodczuwanie to niezbędni towarzysze podczas lektury tej pozycji.

Książki tego rodzaju mają na mnie terapeutyczny wpływ. Zarówno język, jak i zachowania bohaterów wydają się być bardzo gruntownie przemyślane, dominuje rozsądek, wyważenie, trafne uwagi. Dla mojej chaotycznej duszy to jak balsam, jak środek uspokajający. Wydaje mi się zawsze, że ja też mogłabym taka być. Mogłabym być damą, która wie, co powiedzieć, jak się zachować. Mimo że z wieloma postawami się nie zgadzam, gdyż są po prostu sprzeczne z moją natura, np. ukrywanie uczuć, to mam dla nich duży szacunek. Polecam „Villette” fanom tego typu literatury i klimatów XIX wieku, szukających literackich przeżyć na najwyższym poziomie oraz ciekawskim, którzy po prostu próbują wszystkiego!



Kochani! 
Życzę Wam dobrego startu w Nowy Rok i niekoniecznie znaczy to mega wielką imprezę i pijaństwo, ważne żebyście robili to, co Wam sprawia przyjemność z ludźmi, którzy są dla Was ważni. Każdego dnia. Słuchajcie serca. I dawajcie szanse sobie i innym. Szanse na lepsze, szanse na nadzieje, na uśmiech. 
Nie łamcie obietnic, nie łamcie serc. Zerwijcie łańcuchy, które Was ściskają i weźcie głęboki oddech. 
Przez chwilę zastanówcie się, czego chcecie od życia i to róbcie. Nie błądźcie po omacku, bo tracicie... tracimy czas.

Szczęśliwego Nowego Roku! 



4 komentarze:

  1. Dziękuję i Tobie również życzę wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poszukam tej książki w bibliotece. Muszę zacząć bardziej czytać literaturę sióstr Bronte! :)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie "Villette" posiada typowy dla XIX wiecznej literatury angielskiej urok i na pewno ma coś w sobie, ale są inne książki sióstr Bronte, które podobały mi się bardziej. Tutaj ciężko mi się brnęło przez kolejne strony...

    OdpowiedzUsuń