poniedziałek, 17 lutego 2014

Sebastian Faulks "Ptasi śpiew"



Za każdym razem, gdy czytam powieść wojenną wydaje mi się, że to już wszystko, co można na temat konfliktów zbrojnych powiedzieć. Jednak wciąż sięgam po kolejne i okazuje się, jak wielką ignorantką wciąż jestem, jak niewiele rozumiem z tych tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w historii świata nie raz, nie dwa, a wiele, wiele razy i wciąż na nieszczęście powtarzają się w różnych zakątkach globu. Sebastian Faulks w swojej bestsellerowej powieści „Ptasi śpiew” pokazuje nam wydarzenia I wojny światowej z wielu różnych perspektyw, każda wzruszająca, przemawiająca do głębi.

W roku 1910 Stephen Wraysford przybywa w sprawach zawodowych do Anglii, do domu francuskiego przemysłowca René Azaire'a. Jednak bardziej od fabryki tekstyliów interesuje go jego młoda żona, Isabelle. Historia jej życia u boku męża i jego dwójki dzieci jest pełna cierpień, niespełnionych pragnień i zduszonych ambicji. Romans ze Stephenem przekreśla całe jej dotychczasowe życie, zmusza ją do ucieczki wraz z kochankiem, kiedy wszystko wychodzi na jaw. Pewnego dnia, gdy Isabelle dowiaduje się, że jest w ciąży, znika bez słowa. Tamte dni powracają wielokrotnie do Stephena podczas ciężkich, niebezpiecznych chwil na polu walki podczas I wojny światowej. Pokazują wielki kontrast nie tylko pomiędzy sielanką życia w pokoju a krwawą walką o przetrwanie, ale także ukazują zmiany psychiczne, jakie zaszły w głównym bohaterze. Prawdę o dalszym życiu Stephena odkrywa przed nami także jego wnuczka Elizabeth, która około 40 lat później szuka swoich korzeni w pamiętnikach dziadka.

„Ptasi śpiew” jest powieścią uważaną za genialną i w dużej mierze zgadzam się z tym stwierdzeniem zwłaszcza, jeśli chodzi o sposób pokazania okrucieństwa wojny. Trup ściele się gęsto, brak tu jakichkolwiek ubarwień, a wręcz każda pojedyncza śmierć ukazana jest ze szczegółami budzącymi odrazę i przerażenie. Bardzo ważne jest również ukazanie psychiki żołnierzy, którzy boją się, nie rozumieją sensu swoich działań, cierpią, są samotni i przerażeni zmianami, jakie w nich zachodzą. Stają się nieczuli na śmierć, obojętni prawie niezdolni do zwykłego ludzkiego odczuwania. Każdy z nich radzi sobie na swój sposób, niektórzy nie radzą sobie wcale z samotnością, strachem, okopowym życiem, gdzie brak podstawowych wygód i podstawowych uczuć. Bardzo działające na wyobraźnie są także relacje tzw. szczurów kanałowych, czyli saperów pracujących w głębokich i bardzo wąskich tunelach. Często ich poświęcenie nie jest doceniane, gdyż nie walczyli z bronią w ręku, jednak ich zmagania z brakiem powietrza, klaustrofobią i strachem, że w każdej chwili mogą zostać żywcem pogrzebani na pewno dorównują doświadczeniom żołnierzy piechoty.

Sebastian Faulks miał z góry założony cel: zszokować, wzbudzić mnóstwo emocji, dać świadectwo ludziom, którzy, żyjąc w pokoju, nie są w stanie zrozumieć tamtych krwawych lat. Udało mu się to, choć często odbywało się to kosztem autentyczności. Jak dla mnie zwłaszcza niesamowite historie o tym, jak Stephen unika śmierci od razu przywodziły mi na myśl filmy takie jak „Szklana pułapka” czy „Mission impossible”. Również niezbyt naturalne wydało mi się w zasadzie nieuzasadnione zainteresowanie Elisabeth I wojna światową i dziadkiem, o którym to nie myślała do tej pory wcale i wiele innych zachowań, sytuacji w książce, których opisanie byłoby pewnie spoilerem. Wniosek jest jeden: tę książkę należy czytać sercem, a nie rozumem, ale przeczytać na pewno trzeba.

1 komentarz:

  1. Oglądałam ją na stronie wydawnictwa i zastanawiałam się czy mnie zainteresuje... temat jest bardzo ciekawy, ale chyba wybiorę film.

    OdpowiedzUsuń