Wydawnictwo: Publicat
Data i miejsce wydania: Poznań 2007
Liczba stron: 144
Życie kobiety jest
trudne - wie to każda z nas. Szczególnie jednak ta, która jest gospodynią
domową, w dodatku czynną zawodowo, „mężatą”
i „dzieciatą”. Czasu jak na lekarstwo, a obowiązków nie ubywa, nawet jeśli poślubiony
mężczyzna łaskawie zechce przełożyć coś na swoje barki. Nic się samo nie robi,
ani bałagan, ani porządek tym bardziej. Trzydaniowe danie też samo się nie ugotuje
…a jednak autorka książki „Życie jest za krótkie na siekanie cebuli” Kitty
Greenwald próbuje już na wstępie przekonać nas, że wystarczy kilka jej porad i
prawie bez wysiłku wyczarujemy w kuchni coś wspaniałego.
Kitty Greenwald jest
byłym szefem kuchni i autorką książek kucharskich, prowadzi też program
kulinarny „Slow food fast with Kitty Greenwald”, który można pooglądać m.in. na
youtube.com. Jednak „Życie jest za krótkie…” nie jest typową książką kucharską.
Sposób pisania Greenwald przypomina poradnik motywacyjny – zawiera mnóstwo
wykrzyknień typu „Dawaj! Dalej! Żwawo!”. Później mamy więcej konkretów m.in.
„Żelazne zapasy”, czyli to, co każda z nas powinna w lodówce/spiżarni mieć i
najprawdopodobniej ma, nawet jeśli jest kompletną nogą w gotowaniu. A do takich
kobiet właśnie zwraca się autorka, tym samym nieco zamykając sobie grono
odbiorców. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, ponieważ książka miejscami
bardziej przydatna jest dla tych wprawionych już w gotowaniu. Wspomniane w
podtytule 99 przepisów podzielone jest na pięć rozdziałów: dania bez gotowania,
dania do piekarnika, jednogarnkowe, desery i potrawy na domowe przyjęcia. Nie
ma jednak żadnej listy przepisów, jedynie indeks na końcu książki napisany
drobną czcionką, trudno jest więc bez pomocy zakładek odnaleźć interesujący
nas, konkretny przepis.
Jako studentka
pomyślałam na początku, że oto coś dla mnie, dziewczyny która na „obczyźnie”
nie ma czasu ani ochoty niczego gotować, a do tego pieniędzy szkoda;) Jednak po
przejrzeniu kilku pierwszych receptur zauważyłam pewną niekonsekwencję u pani
Greenwald. Mianowicie, skoro książka ta jest przeznaczona dla osób, które nie potrafią
i nie lubią gotować, to skąd takie osoby mają wiedzieć, co to takiego oliwki
kalamata czy ser gruyere? Z tego powodu na wstępie część przepisów została
przeze mnie wykluczona ze względu na obce, albo po prostu drogie składniki.
Oczywiście Kitty zaznacza, że można dowolnie modyfikować przepisy, ale skąd mam
wiedzieć, czy jak ominę np. śmietanę, to całe danie będzie nadal do zjedzenia? Myślałam,
że ta książka raczej oszczędzi mi tego typu dylematów. Dużym minusem książki
jest brak zdjęć. Osobiście mam skłonność „jedzenia oczami” i wiem, że wiele
osób ma podobnie, dlatego mimo ciekawych czcionek i kolorów brak fotografii zdecydowanie
daje mi się we znaki.
Nie jest jednak tak,
że książka jest kompletnie bezużyteczna. Wśród wspomnianych 99 przepisów
znalazłam wiele takich, które z chęcią przygotuję i nawet w ramach testu,
przygotowałam i zjadłam;) Podobają mi się pomysły na sałatki i dodatki do
obiadów, a także różnorodne sposoby podawania mięsa, inaczej niż w towarzystwie
ziemniaków i surówki. Makarony i zapiekanki też są mocną stroną. Najlepsze natomiast
i najprostsze są desery. Polecam szczególnie „Ciasteczka na dobry humor”.
Bardzo przydatne są
też propozycje gotowych menu, gdzie wszystkie potrawy łączy jakiś wspólny przymiotnik
np. „lekkie” lub „wegetariańskie” oraz przydatne porady podawane na
marginesach.
Ze sprawdzonych
przeze mnie przepisów wynika, że dania proponowane przez Kitty Greenwald nie są
trudne do przygotowania, a przybliżony czas podany przez autorkę zgadza się z
rzeczywistością. Apeluję zatem do potencjalnych nabywców książki: nie ważne czy
jesteście kobietami, mężczyznami, żonami, gotującymi, czy raczej unikającymi
kuchni, przy odrobinie cierpliwości znajdziecie tu coś dla siebie.
oraz współpracy z blogiem:
..jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości, jak recenzować książki inne niż literatura piękna, to już teraz wiem, że trzeba brać przykład z Ciebie ;) ..aż poczułam w sobie chęci, by coś ugotować, a robię to bardziej z konieczności niż z miłości ..bardzo przyjemna recenzja, wybrnęłaś po mistrzowsku!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Nie żałuję, że wzięłam tę książkę, nie zajęło mi dużo czasu "przeczytanie" jej, a potrawy chętnie sprawdziłam, bo moja mama na wakacjach mnie i tak do garów goni:)
UsuńPS. Gusta czytelnicze mamy podobne ;) ..czekam na recenzję tej, którą dziś udało się Tobie szybciej zgarnąć, bo sama miałam na nią ochotę. Zakładam, że to będzie baardzo ciekawa lektura ;)
UsuńTeż to zauważyłam:) Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby później książka powędrowała do Ciebie, dogadamy się na pewno:
UsuńCoś dla mnie- gotować nie potrafię, ale zjeść dobre rzeczy- jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńKupię :)