wtorek, 16 lipca 2013

Kitty Greenwald "Życie jest za krótkie na siekanie cebuli"


Wydawnictwo: Publicat
Data i miejsce wydania: Poznań 2007
Liczba stron: 144

Życie kobiety jest trudne - wie to każda z nas. Szczególnie jednak ta, która jest gospodynią domową, w dodatku  czynną zawodowo, „mężatą” i „dzieciatą”. Czasu jak na lekarstwo, a obowiązków nie ubywa, nawet jeśli poślubiony mężczyzna łaskawie zechce przełożyć coś na swoje barki. Nic się samo nie robi, ani bałagan, ani porządek tym bardziej. Trzydaniowe danie też samo się nie ugotuje …a jednak autorka książki „Życie jest za krótkie na siekanie cebuli” Kitty Greenwald próbuje już na wstępie przekonać nas, że wystarczy kilka jej porad i prawie bez wysiłku wyczarujemy w kuchni coś wspaniałego.

Kitty Greenwald jest byłym szefem kuchni i autorką książek kucharskich, prowadzi też program kulinarny „Slow food fast with Kitty Greenwald”, który można pooglądać m.in. na youtube.com. Jednak „Życie jest za krótkie…” nie jest typową książką kucharską. Sposób pisania Greenwald przypomina poradnik motywacyjny – zawiera mnóstwo wykrzyknień typu „Dawaj! Dalej! Żwawo!”. Później mamy więcej konkretów m.in. „Żelazne zapasy”, czyli to, co każda z nas powinna w lodówce/spiżarni mieć i najprawdopodobniej ma, nawet jeśli jest kompletną nogą w gotowaniu. A do takich kobiet właśnie zwraca się autorka, tym samym nieco zamykając sobie grono odbiorców. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, ponieważ książka miejscami bardziej przydatna jest dla tych wprawionych już w gotowaniu. Wspomniane w podtytule 99 przepisów podzielone jest na pięć rozdziałów: dania bez gotowania, dania do piekarnika, jednogarnkowe, desery i potrawy na domowe przyjęcia. Nie ma jednak żadnej listy przepisów, jedynie indeks na końcu książki napisany drobną czcionką, trudno jest więc bez pomocy zakładek odnaleźć interesujący nas, konkretny przepis.


Jako studentka pomyślałam na początku, że oto coś dla mnie, dziewczyny która na „obczyźnie” nie ma czasu ani ochoty niczego gotować, a do tego pieniędzy szkoda;) Jednak po przejrzeniu kilku pierwszych receptur zauważyłam pewną niekonsekwencję u pani Greenwald. Mianowicie, skoro książka ta jest przeznaczona dla osób, które nie potrafią i nie lubią gotować, to skąd takie osoby mają wiedzieć, co to takiego oliwki kalamata czy ser gruyere? Z tego powodu na wstępie część przepisów została przeze mnie wykluczona ze względu na obce, albo po prostu drogie składniki. Oczywiście Kitty zaznacza, że można dowolnie modyfikować przepisy, ale skąd mam wiedzieć, czy jak ominę np. śmietanę, to całe danie będzie nadal do zjedzenia? Myślałam, że ta książka raczej oszczędzi mi tego typu dylematów. Dużym minusem książki jest brak zdjęć. Osobiście mam skłonność „jedzenia oczami” i wiem, że wiele osób ma podobnie, dlatego mimo ciekawych czcionek i kolorów brak fotografii zdecydowanie daje mi się we znaki.

Nie jest jednak tak, że książka jest kompletnie bezużyteczna. Wśród wspomnianych 99 przepisów znalazłam wiele takich, które z chęcią przygotuję i nawet w ramach testu, przygotowałam i zjadłam;) Podobają mi się pomysły na sałatki i dodatki do obiadów, a także różnorodne sposoby podawania mięsa, inaczej niż w towarzystwie ziemniaków i surówki. Makarony i zapiekanki też są mocną stroną. Najlepsze natomiast i najprostsze są desery. Polecam szczególnie „Ciasteczka na dobry humor”.
Bardzo przydatne są też propozycje gotowych menu, gdzie wszystkie potrawy łączy jakiś wspólny przymiotnik np. „lekkie” lub „wegetariańskie” oraz przydatne porady podawane na marginesach.

Ze sprawdzonych przeze mnie przepisów wynika, że dania proponowane przez Kitty Greenwald nie są trudne do przygotowania, a przybliżony czas podany przez autorkę zgadza się z rzeczywistością. Apeluję zatem do potencjalnych nabywców książki: nie ważne czy jesteście kobietami, mężczyznami, żonami, gotującymi, czy raczej unikającymi kuchni, przy odrobinie cierpliwości znajdziecie tu coś dla siebie.

Oto jeden z odcinków programu Kitty na yt. 
Ja polecam naleśniki! Znacie kogoś kto, jak mu powiesz "Chodźmy naleśniki", odpowiada "Dzięki stary, nie lubię naleśników"? Naleśniki są pycha!:)




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję:


oraz współpracy z blogiem:





5 komentarzy:

  1. ..jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości, jak recenzować książki inne niż literatura piękna, to już teraz wiem, że trzeba brać przykład z Ciebie ;) ..aż poczułam w sobie chęci, by coś ugotować, a robię to bardziej z konieczności niż z miłości ..bardzo przyjemna recenzja, wybrnęłaś po mistrzowsku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:) Nie żałuję, że wzięłam tę książkę, nie zajęło mi dużo czasu "przeczytanie" jej, a potrawy chętnie sprawdziłam, bo moja mama na wakacjach mnie i tak do garów goni:)

      Usuń
    2. PS. Gusta czytelnicze mamy podobne ;) ..czekam na recenzję tej, którą dziś udało się Tobie szybciej zgarnąć, bo sama miałam na nią ochotę. Zakładam, że to będzie baardzo ciekawa lektura ;)

      Usuń
    3. Też to zauważyłam:) Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby później książka powędrowała do Ciebie, dogadamy się na pewno:

      Usuń
  2. Coś dla mnie- gotować nie potrafię, ale zjeść dobre rzeczy- jak najbardziej :)
    Kupię :)

    OdpowiedzUsuń