Data i miejsce wydania: Katowice 2008
Liczba stron: 703
Mam szczęście, że
grube księgi mnie nie przerażają, bo inaczej na pewno nigdy nie sięgnęłabym po
„Kochanice króla” nawet mimo dobrych recenzji filmu ze Scarlett Johansson i
Natalie Portman, którego, nawiasem mówiąc, nie oglądałam.
Już od pierwszych stron zatopiłam się w świecie XVI- wiecznej Anglii, w
świecie, którym panuje Henryk VIII Tudor, bezwzględny tyran, kobieciarz,
egoista. Znam go z lekcji historii, uczyłam się co nieco o jego decyzjach, o
wpływie na bieg historii, jednak teraz, w zaciszu domowego fotela poznałam jego
życie prywatne widziane oczami kochanki Marii Boleyn. Rzadko czytam książki historyczne,
dlatego ciężko było mi uwierzyć, że to wszystko nie jest jedynie fikcją
literacką. Kiedy jednak się z tym pogodziłam Maria stała mi się bardzo bliska.
Rozumiałam jej przeżycia, troski i pragnienia. Choć od najmłodszych lat była
dwórką i znała swoje miejsce w świecie, którym bezspornie rządzili mężczyźni, to
w głębi duszy pokochała wieś, życie z dala od zgiełku królewskiego dworu, od
nieustannych intryg, knowań, pustych komplementów i sztucznych uśmiechów. Temu
wszystkiemu hołdowała jej siostra Anna, która odbiła jej króla Henryka, gdy
Maria rodziła mu drugie dziecko, upragnionego syna. Anna Boleyn posiada
wszystkie cechy, które są charakterystyczne dla całej jej rodziny, oprócz
Marii. Jest bezwzględna, chorobliwie ambitna, egoistyczna, twarda. Po trupach
dąży do celu, dosłownie, a celem tym jest korona. Nie liczy się los ówczesnej
żony Henryka, Katarzyny, nie liczy się miłość, jedynie władza.
Wspaniale czytało mi się fragmenty, które opowiadają o przebywaniu Marii
na prowincji z dziećmi, a później opis jej miłości z Wilhelmem i pięknego i skromnego
życia na własnym kawałku ziemi. Powiem szczerze pokochałam Marię prawie tak
samo jak Scarlett O’Harę, choć obie kobiety bardzo się różnią Kontrast pomiędzy
Marią, która w końcu podjęła decyzję o wyrzeknięciu się pieniędzy i zaszczytów
na rzecz ubogiej rodziny, a załamaną, udręczoną królową Anną jest nazbyt
wyraźny, aby nie zrozumieć, jaki przekaz niesie za sobą tragiczna historia
drugiej żony Henryka VIII..
„Kochanice króla” pozwoliły mi też docenić czasy, w których żyję. Choć
nie raz wydawało mi się, że dałabym „pół królestwa” w zamian za możliwość
założenia wspaniałej sukni z gorsetem i wzięcia udziału w balu na królewskim
dworze, teraz wiem, że są to tylko zbytki, które zasłaniają prawdziwe oblicze
Anglii tamtych czasów. Kim była wówczas kobieta? A raczej czym? Karta
przetargową, traktowaną jak koń, którego należy przede wszystkim korzystnie
sprzedać. Bezwolną marionetką, która nie ma prawa do własnych uczuć, decyzji,
własnego zdania. Ozdobą mężczyzny, jego własnością, która jest tylko tak bogata
jak on, ale na własność nie ma nic. Musiały bezwzględnie słuchać swoich ojców,
wujów, braci, mężów, brać udział w ich intrygach, porzucać na rozkaz, zdradzać,
uciekać, uśmiechać się i płakać.
Nie mnie oceniać wartość historyczną
powieści Philippy Gregory, choć pozwoliłam sobie sprawdzić, jak w innych
źródłach są opisywane losy panien Boleyn. Wartość literacka jest jednak
niezaprzeczalna, choć miejscami uwierała mnie liczba stron i nie dość szybko
rozwijająca się akcja. Jednak końcówka zdecydowanie nabiera tempa i trzyma w
niepewności, czułam uścisk w sercu, wydawało mi się, że jestem Marią – nie przesadzam.
Czasami jednak byłam tylko zwykłym podsłuchiwaczem ukrytym za kotarą, a to
dzięki dialogom; niewymuszonym, nieszczędzącym pikantnych szczegółów i
tajemnic, których nie powinniśmy znać, ale poznajemy dzięki Philippie.
„Kochanice króla” wzbudziły we mnie wiele
emocji, choć spędziliśmy razem także i monotonne chwile. Mam ochotę na więcej,
z pewnością sięgnę po kolejne książki tej pisarki, związanej z dworem Henryka,
choć na pewno będę tęsknić za Marią i je rodziną. To właśnie ona i rola kobiety
były dla mnie na pierwszym planie, dopiero później skupiałam się na charakterze
władcy Anglii i historii tego kraju. Jednak i fascynacji czasów minionych
znajdą na kartach tej książki zaspokojenie dla swojej ciekawości.
Henryk VIII Tudor |
Moja mama uwielbia książki Philippy Gregory, ale osobiście wciąż się z nimi rozmijam i koniecznie muszę to zmienić. Od czasów podstawówki fascynuje mnie Anglia za czasów Tudorów, a najbardziej z sześciu żon Henryka VIII lubię Annę Boleyn. Czytywałam już jej biografie, teraz czeka na mnie kolejne opasłe tomiszcze autorstwa Ivesa właśnie o Annie. I tak, oni nie byli zbyt urodziwi :) Chociaż na portrecie Anny, który jest przechowywany w NPG w Londynie wygląda lepiej, niż na tym, który Ty zamieściłaś, przynajmniej dla mnie :D Ciekawostką jest, że piąta żona Henryka, Katarzyna Howard, była kuzynką Anny(matka Anny z domu nosiła nazwisko Howard) i także została ścięta.
OdpowiedzUsuńMyślę, że spodobałoby Ci się skoro interesujesz się tą tematyką i widzę, że sporo wiesz na ten temat:) Ja zamierzam teraz poznać dalsze dzieje żon Henryka,tak że wkrótce poznam Katarzynę, o której piszesz.
UsuńZaczęłam ją już raz czytać, ale wpadła mi lektura i jakoś o niej zapomniałam, a sobie grzecznie leży na półce... Trochę wiem, ale nie jest to powalająco dużo :) Przyznaję się bez bicia, że oglądam wszystkie filmy i programy na ten temat, no i oczywiście czytam wszystko, co tylko mi wpadnie w ręce :P
UsuńNo, to przed tobą trzy Kaśki, jeszcze jedna Anka i Jane na dokładkę :D Ciekawymi postaciami są też Jane Grey i Maria I Tudor, jeśli Cię ten temat dalej zainteresuje :)
Powalająco dużo to nie wiem ja :D Ale mam zamiar nadrobić. To były naprawdę ciężkie czasu, a ten Henryk to jakiś potwór. Wciąż nie dochodzi do mnie, że tak było naprawdę... Cały czas jestem pod wpływem tej powieści, cały czas to we mnie "siedzi"
UsuńNo niestety, władza ponad wszystko, zwłaszcza ponad ludzką godność. Moja przygoda z tym tematem zaczęła się w podstawówce od filmu ,,Anna tysiąca dni'' i jak mama mi powiedziała, że Henryk miał sześć żon, to skomentowałam to następująco: ,,Mamo, ten facet miał zryty beret'' xD
Usuńhaha siedmiolatka, ale jak celnie potrafi skomentować świat :)
UsuńPod tym względem byłam wręcz okropna :P
UsuńZachęciłaś mnie i wzięłam ze sobą 'Kochanice króla' na wyjazd :D
UsuńWięc będzie na pewno udany!:) W takim towarzystwie nie można się nudzić nawet, jak będzie deszcz(czego nie życzę):)
UsuńAkurat wczoraj ją przyniosłam z biblioteki i jutro sie zabieram za czytanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czekają Cię w takim razie ciekawe chwile;)
UsuńOd zawsze miałam ochotę wgryźć się w szczegóły związane z życiem świty Henryka VIII. Zdaję sobie sprawę, że ich codzienność była nieszablonowa i przyznam szczerze, że książka, którą polecasz wydaje się być o tyle interesująca, że zawiera poza faktami historycznymi także interesującą fabułę, a to istotne, bo uwielbiam książki, do których podchodzi się emocjonalnie ;)
OdpowiedzUsuńTa epok chyba wielu interesuje i wcale się nie dziwię :) Ja też lubię, gdy książka budzi emocje i nie zawiera jedynie pustych dialogów.
Usuńksiążki nie czytałam, żałuję i mam nadzieję, że nadrobię zaległości, zwłaszcza, że losy Tudorów są tak fascynujące :)
OdpowiedzUsuńSą fascynujące, to prawda. Jednak i tak nie zaintresowałanym się nimi, gdyby nie Gregory, za co jej dziękuję:)
UsuńCóż, muszę przyznać, że od bardzo dawna kusiła mnie ta książka. Mam nadzieję, że gdy tylko znajdę czas i chęci, znajdę też tę książkę.
OdpowiedzUsuń