Są książki, do
których trzeba dojrzeć i nie chodzi mi teraz o to, że są jedne są przeznaczone
dla nastolatków, inne dla dwudziestolatków i pięćdziesięciolatków, nie. Chodzi
o dojrzewanie duchowe indywidualnie dla każdego człowieka, zależne od jego
doświadczeń, charakteru i szeregu innych czynników, które sprawiają, że jakaś
historia do nas trafia, a inna musi odejść ze smutkiem, niezrozumiana. Ale
najpiękniejsze jest to właśnie, że może ona wrócić do nas i to będzie dobry
moment, i przyjmiemy ją, i już na zawsze zostanie z nami. Tak było ze mną i z
„Buszującym w zbożu” J. D Salinger’a.
O tej książce wszędzie jest głośno, czytają ją bohaterowie
filmów, seriali oraz powieści. Klasyk, arcydzieło. Sięgnęłam więc po ten cud
natury pod koniec podstawówki. Treść odebrałam bardzo powierzchownie, jak to w
tym wieku bywa. „Historyjka” niezbyt mnie urzekła, była letnia, ani zabawna,
ani smutna, ani tragiczna. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Nie dawała
mi spokoju myśl, że czegoś tu nie zrozumiałam. W końcu ktoś, kto wysłuchał
moich rozterek te sześć lat później powiedział „Siadaj i czytaj jeszcze raz”.
Dwa wieczory i teraz już wiem…
Holden to główny bohater swojego życia, buntownik, chłopak
młody i szczery tą młodocianą szczerością,
która nie zna barier i nic sobie nie
robi z ludzkich spojrzeń. Co więcej, nastolatek sam te spojrzenia prowokuje, tworzy
sobie z nich publiczność, ale w tym teatrze wszystko jest na opak, bo to oglądający
udają, a aktor pozostaje sobą.
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy kolejna szkoła nie
chce mieć dłużej Holdena w swoich szeregach. Po co im ktoś, kto dostrzega każdą
sztuczność i manipulację, po co im ktoś, kto nie ma zamiaru uczyć się nieprzydatnych
i nieinteresujących rzeczy, po co im ktoś, kto nie śmieje się i nie płacze
wtedy, kiedy wszyscy i na apelu w równym szeregu też nie chce stać. Holden to
chłopak, który nie potrafi i nie chce się dopasowywać. Ucieka i tym samym daje
sobie kilka dni na gruntowne przemyślenie swojego życia. Snuje się po ulicach
Nowego Jorku, obserwuje i komentuje. Nie ma dla nas najlepszych wieści.
Holden jest bardzo dobrym obserwatorem ze względu na swoją
wrażliwość. Dostrzega ludzką krzywdę, dobre serce, życzliwe gesty, sam również
stara się być ich sprawcą. Jednak w tej sferze za wiele na tym łez padole do oglądania
nie ma, ot kilka pojedynczych epizodów. Tym, co rzuca się w oczy najbardziej
jest wszechogarniająca obłuda. Mało kto jest szczery, mało kto pozytywnie
reaguje na prawdę. Wyjątkiem są dzieci. One, a wśród nich ukochana siostra
Holdena i jego nieżyjący już brat, to uosobienia niewinności, zupełne
przeciwieństwo dwulicowości dorosłych. Z rozmów z nimi bohater czerpie
nadzieję.
Te kilka dni złożyły się na decyzję chłopaka o ucieczce i życiu
w samotności i odosobnieniu, tym samym chłopak ma nadzieję, że zachowa swoja
szczerość i swoje ideały. Jest to typowe myślenie młodego człowieka, który boi
się konfrontacji z dorosłym życiem, w które właśnie ma wejść. Boi się poważnych
decyzji i odpowiedzialności za siebie i innych. Jednak to jest nieuniknione...
Co postanowi Holden?
„Buszujący w zbożu” to książka charakteryzująca ciemną
stronę współczesnego świata, odkrywa to, co zazwyczaj pozostaje schowane w
mroku. Niewątpliwie największą jej zaletą jej główny bohater, który potrafi
dotrzeć do każdego czytelnika, choć tych starszych może czasami irytować swoją
buńczucznością. Jest to pozycja, która musi zostać i przeze mnie polecona, ale
z przestrogą, aby patrzeć głęboko zarówno w treść, jak i we własne serce.
,,Buszujący...'' należy do tych książek, do których trzeba ,,dojrzeć''. Trzeba ją przeczytać we właściwym momencie, żeby coś z niej wynieść. Chociaż główny bohater irytował mnie niemiłosiernie, to i tak uwielbiam tę książkę. Za brutalną szczerość. Świat jest pełen fałszu, który nie zawsze widzimy albo umyślnie unikamy zauważania go.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDokładnie takie same uczucia budził we mnie Holden. Ale później przestraszyłam się, że moja irytacja oznacza, że jestem taka sama jak ludzie, których krytykuje główny bohater. To spostrzerzenie też bardzo zmieniło mój sposób odbioru książki
UsuńTeż w pewnym momencie tak pomyślałam i trochę mną to trzepnęło. Prawda jest taka, że ludzie czasem nie oczekują szczerości, a tego, co chcą usłyszeć. Holden miał to jednak gdzieś i nie bał się kogoś urazić, nie zastanawiał się, co wypada powiedzieć, a ile razy przemilczamy to, co chcemy powiedzieć, bo byłoby to niemiłe lub niestosowne?
Usuń..no mnie ta książka skutecznie mijała, ale zderzenie z klasyką jest nieuniknione, więc i ta pozycja zapewne na mnie jeszcze trafi.
OdpowiedzUsuń..pochwalę się, że po przeczytaniu Twojej recenzji, dotyczącej 'Bikini' J. L. Wiśniewskiego, zdobyłam tę książkę i gdy przebrnę przez planowane w najbliższym czasie lektury, sięgnę po nią ;)
Na pewno "Buszujący" cię nie minie ;) A z Twojego spotkania z "Bikini" bardzo się cieszę i życzę takich samych emocji, jakie ja przeżyłam podczas lektury
Usuń