Bicie to ból. Rana to cierpienie. Przemoc to zło.
Tak większość ludzi uważa, takie są prawidłowości, normalne - chciałoby się rzec.
Ale używanie słowa „normalność” jest niebezpieczne i budzi bardzo często sprzeciw.
Na pewno głośno protestowałby Seweryn, narrator powieści Leopolda von Sacher
Masocha „Wenus w futrze”, ponieważ dla niego ból i tyrania to największa
rozkosz…
Współcześnie słowo „masochista”
nie jest już niczym nowym, słyszy się o tym, a może nawet podobne skłonności, w mniejszym
lub większym stopniu, zauważa się w samym sobie. Jednak dla Seweryna odkrycie,
że nie potrafi inaczej kochać kobiety, jak tylko w roli uległego sługi jest dużym
zaskoczeniem. Jego Wenus jest Wanda, kobieta piękna, zmysłowa,
zakochana. Gotowa spełnić każde życzenie swojego ukochanego. Problem w tym, że jedyne,
czego on pragnie to doznawać z jej strony upokorzenia i nie, nie tylko chodzi o
sferę seksualną, która w tej książce, wbrew pozorom, nie jest szczególnie
opisywania czy uwypuklana. Masochizm Seweryna ma wiele warstw i czytelnik musi wybić
się ponad wszelkie stereotypy oraz spłaszczenia i spłycenia, którym uległo w
dzisiejszych czasach to zjawisko. Każdy wie, że przemoc jest nie tylko fizyczna,
ale także psychiczna i to właśnie ta druga pozostawia najwięcej ran. Wanda musi zlekceważyć
swoje lęki, swoje pragnienia, stłumić gorące uczucia po to, aby stać się bezwzględną
suką z batem w ręce, która zdradza, kpi, wyśmiewa, poniża. A Seweryn z radością
wyciąga sobie z klatki piersiowej serce i daje swojej pani na pożarcie.
Są momenty w tej historii,
kiedy i jedno i drugie chce się wycofać. Boją się jednak, że zabrnęli za daleko, i że bez tej całej scenerii, bez odgrywania swoich ról utracą wzajemną miłość.
W końcu pojawia się pistolet i męska decyzja. Tylko, kto w tym związku był
mężczyzną?
„Wenus w futrze” należy do gatunku literatury erotycznej w przeciwieństwie do niektórych współczesnych opowieści, które są po prostu o seksie. Czyżbyśmy zapomnieli, że erotyzm, seksualność to także uczucia? Tak skomplikowane, tak niezbadane, przerażające i uszczęśliwiające zarazem. Leopold von Sacher Masoch, od którego nazwiska wzięło się pojęcie „masochizmu” nie opisuje miłości normalnej, ani normalnego seksu. Często też nie jest dla mnie zbyt autentyczny, a jego postacie zachowują się jak aktorzy, odgrywający role w kiepskim dramacie. Czasami ich słowa mnie irytowały, czasami się nawet nudziłam, ale autor podjął się opisania tej głębokiej i mrocznej warstwy ludzkiej psychiki i za to go szanuję.
Nie lubię erotyków, więc nie sięgnę po nią :)
OdpowiedzUsuńchyba przeczytałaś tylko jedno zdanie w tej recenzji ;)
UsuńNiezmiennie mam wrażenie, że coś, co jest klasykiem gatunku, niekoniecznie musi trafiać w gusta czytelnicze. Chyba właśnie tak odebrałam "Wenus w futrze". To dobra i bardzo rozwijająca książka dla wytrwałych.. Cieszę się, że ją przeczytałaś!
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, nowa cegiełka do książkowych doświadczeń:)
Usuń