„Spotykamy kogoś na swojej drodze, zupełnie przypadkowo, jak przechodnia w parku lub na ulicy, przeważnie darujemy mu tylko spojrzenie, ale nieraz całe życie.”
Janusz L. Wiśniewski „Bikini”
Niesamowite, jak różne zdania, zasłyszane, przeczytane w niewielkich odstępach czasu składają się nam w głowie w jedną logiczną całość. Przeglądałam cytaty zapisane w ciągu ostatnich dwóch miesięcy i natrafiłam na ten, przy którym zatrzymałam się na dłuższą chwilę. Czuć w nim magię przeznaczenia, wartość chwili i małych decyzji, tych okruchów życia, które mają największą siłę. Dwa dni później spędzałam wieczór u mojej ukochanej babci, która rozwinęła tę myśl Janusza L. Wiśniewskiego nawet o tym nie wiedząc. Jej głos już na zawsze kojarzyć mi się będzie z bezpieczeństwem, ciepłą kołderką, zapachem jej kremu do rąk i bajkami, które opowiadała mi i mojej siostrze przed snem. Tym razem też opowiadała, ale historię niezwykłą, bo prawdziwą, właśnie o spojrzeniu, tym jednym, które trwało dłużej niż inne…


Jednak mało który chłopiec złapany w sieć tych zaklęć miał
okazję poznać wróżki osobiście. Obserwowały one z ukrycia, komentowały wzrost,
spojrzenie, śmieszny szaliczek, czy wąsik, podbiegały, czeka pan na kogoś? Ja?
Nie, skądże, poprawiałem tylko… Puff… Zaklęcie straciło moc. Nastał jednak ten pewien dzień, gdy jedna z dziewcząt spotkała jeszcze
silniejszego czarodzieja niż ona sama. Nieopatrznie wychyliła się zza winkla,
jakiś niski, już miała powiedzieć, ale… nie mogła. Tylko patrzyła. I on
patrzył. Jakoś tak.. no, jakoś tak, że jednak podeszła i dalej poszli już
razem. I chociaż rozdzielono ich na dwa lata, kiedy to chłopak, mimo że niski,
musiał spędzić w wojsku, łączyły ich listy. Co tam, że już dziś spalone w
ferworze kłótni, jaka tylko pomiędzy prawdziwymi ukochanymi wybuchnąć może.
Ważne, że wtedy ona lub on, nie odwrócili wzroku i dzięki temu ja dziś patrzeć
mogę na taki, a nie inny świat i czekać na to jedno spojrzenie, które istnieje,
ta opowieść to dowód na to, że naprawdę istnieje…
***
Znacie historie miłosne Waszych rodziców, dziadków? A może macie takie swoje wyjątkowe spojrzenia, osoby, z którymi połączył Was przypadek?
Twój tekst czytałam podczas szkolnej przerwy między dwiema godzinami matematyki i wiesz co? Uśmiechałam się do zadań na tablicy przez całą lekcję! Opisana przez Ciebie historia mnie po prostu urzekła, a może to sposób w jaki ją opowiedziałaś mnie urzekł? Pewnie i jedno, i drugie.
OdpowiedzUsuńZawsze lubię słuchać historii, które czasem opowiadają mi rodzice. O tym jak się poznali, zaczęli wspólne życie... Był czas, gdy mieszkali tysiące kilometrów od siebie, a jednak wciąż są razem szczęśliwi i to od ponad 27 lat. Ich zaproszenie ślubne trzymam w drewnianej szkatułce i za każdym razem, gdy je widzę, uśmiecham się szeroko.
Dziękuję za miłe słowa. I zazdroszczę tak kochających się rodziców i szkatułki.. takie pamiątki są bezcenne
Usuńjedna z piękniejszych historii, jakie ostatnio przeczytałam, a jej moc jest tym większa,że wydarzyła się naprawdę. ja niestety nie mam już możliwości poznać początków miłości swoich dziadków, ale te chwile chyba u wszystkich ludzi są wyjątkowe. szkoda tylko, że tak mało osób potrafi teraz o nie dbać...
OdpowiedzUsuńDokładne. Niestety w ferworze codzienności ludzie zapominają o tym, jak było na pozątku, o tym co ich do siebie przyciągnęło, co ich w sobie nawzajem intresowało. Ja zawsze, jak poznaję jakąś parę pytam się o to, jak się poznali... i trudno, że to wścibskie:)
Usuń