środa, 9 października 2013

Sylvia Plath "Szklany klosz"

„Dla człowieka siedzącego pod szklanym kloszem, znieczulonego na wszystko, zatrzymanego w rozwoju jak embrion w spirytusie, całe życie jest jednym wielkim, złym snem.”

Są książki, które nam się po prostu podobają, ale są też takie, które nas rozumieją i wtedy nie ma szans na obiektywną ocenę. Dziwne uczucie, gdy od pierwszego zdania wiesz, że czytasz coś genialnego, chociaż główny bohater zdążył jedynie podzielić się z nami swoimi poglądami na temat kary śmierci. Coś takiego przytrafiło mi się przy okazji czytania powieści „Szklany klosz” Sylvii Plath.

Autorka znana jest głownie jako poetka i to poetka wyklęta o burzliwej biografii pełnej walki z wewnętrznymi demonami, które w końcu doprowadziły Sylvię do samobójstwa. „Szklany klosz” jest powieścią w dużej mierze autobiograficzną, co sprawia, że każde zdanie ma charakter bardzo osobisty, szczery i autentyczny. Z tego też powodu autorka opublikowała powieść pod pseudonimem, ponieważ bała się reakcji zarówno czytelników, jak i własnej matki z powodu wyjawionych rodzinnych sekretów.

Sylvia Plath
Główna bohaterka Esther Greenwood ma bardzo poukładane życie i jasno wyznaczone cele. Dzięki wygranemu stypendium może spędzić miesiąc w Nowym Jorku, gdzie otwiera się przed nią wielki świat bankietów, imprez, pokazów mody, a każdy poznany człowiek może być kluczem, który otworzy kolejne drzwi… prosto do.. no właśnie, do czego? W pewnym momencie Esther zadaje sobie sprawę, że w tym szalonym pędzie zgubiła gdzieś pewność w stosunku do tego, kim chce być. Nadzieja na zostanie pisarką znika nad czystą białą kartką wkręconą w maszynę na tarasie rodzinnego domu, gdzie Esther zdaje sobie sprawę, że straciła też to, co było dla niej najważniejsze - literaturę. Pisanie, a nawet czytanie okazuje się być wysiłkiem ponad jej siły. Gdzie teraz może znaleźć sens życia, pociechę, ukojenie, bezpieczeństwo? I dlaczego utraciła to wszystko tak nagle? Esther ma sporo czasu na przemyślenia, ponieważ z powodu jej problemów zostaje umieszczona w szpitalu psychiatrycznym.

Szaleństwo jest w tej powieści ucieczką od odpowiedzialności, od podejmowania decyzji. Osoba, która nagle straciła cel woli wycofać się całkowicie z życia zamiast błądzić po omacku. Szpital to bezpieczna przystań, gdzie każdy może zachowywać się, jak chce i pozwalać innym troszczyć się o siebie. Dzięki załamaniu nerwowemu Esther skupia się na obserwacji swojego wnętrza oraz życia w ogóle. Paradoksalnie widzi i rozumie teraz więcej, pewnie dlatego, że nic jej już nie hamuje, razem ze zdrowym rozsądkiem zniknął strach przed zadawaniem pytań i przed formułowaniem nawet tych najbardziej okrutnych wniosków.


„Szklany klosz” to powieść o trudnym wchodzeniu w dorosłość, niepewności, życiowych wyborach, ale nie tylko. Myślę, że w zależności od historii, jaką nosi w sobie dany czytelnik ta opowieść będzie odbierana inaczej. Jedno jest pewne: możemy ufać Sylvii, że nie zakrzywia rzeczywistości, nie wciska nam, że, gdy ktoś mówi „napiszę książkę” to nagle siada i pisze, a cały wszechświat mu w tym sprzyja. Nie. Ona opisuje wewnętrzną walkę z pustą kartką, brak wizji, wiary w własne możliwości. Mamy prawdę. Nie tylko na temat pisarstwa, ale życia, które nie jest tak proste, jak w kinie, gdzie na każdy problem mamy od razu rozwiązanie dwie kartki dalej w scenariuszu. Dowiadujemy się, że nie można uciec od życia, chociaż czasami bardzo się chce.

9 komentarzy:

  1. Świetna recenzja. Osobiście uwielbiam ,,Szklany klosz'' i zapewne będę do niego wracać. Z jednej strony żałuję, że trochę zwlekałam z przeczytaniem tej książki, a z drugiej strony się cieszę, bo to był chyba najodpowiedniejszy moment w moim życiu, żeby ją przeczytać i coś z niej wynieść. Na dodatek ,,Szklany klosz'' ma idealne zakończenie, które pozwala czytelnikowi na własną interpretację tego, co się później stało. Sylvia popełniła samobójstwo, ale lubię myśleć, że Esther jednak dała radę. Trochę naiwne, ale złapałam się na tym parę razy. Chyba obdarzyłam jej postać zbyt wielką sympatią. Cytat, który zamieściłaś na samym początku mam w moim zeszycie na cytaty i zawsze się przy nim dłużej zatrzymuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Powiem Ci, że ja mam tak samo, wolę myśleć o tym pozytywnym zakończeniu, bo wydaje mi się, że Sylvia też w to wierzyła. Może chciała pocieszyć samą siebie, a przy okazji i nas?

      Usuń
    2. Chyba masz rację. Może też w jakiś sposób próbowała nam powiedzieć, że trzeba wierzyć w ludzi, nawet jeśli są spisani na straty. Ta książka zmusza do myślenia i długo nie daje spokoju.

      Usuń
    3. Książka i sama Sylvia, nie mogę się doczekać lektury jej dzienników, które mam na półce. Nie mogę się nagłowić nad tym, dlaczego popełniła samobójstwo...co tak naprawdę ją gnębiło

      Usuń
  2. Ta książka znajduje się na mojej liście "must read", więc mam nadzieję, że niebawem sięgnę po dzieło mojej imienniczki, które wszyscy wychwalają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będziesz żałować. Ja sama nie miałam wielkiej ochoty na tę książkę, ale ciesze się, że wpadła w moje ręce. Teraz poznaję coraz lepiej Sylvię, zafascynowała mnie...

      Usuń
  3. Wiele razy wracałam do tej książki i zawsze mnie czymś zaskakiwała. "Szklany klosz" można powiedzieć towarzyszy mi od 10 lat i cały czas jest jedną z najlepszych książek, jaką czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam to samo. Teraz czytam dzienniki Plath i czuję, że uczucie pokrewieństwa dusz mnie nie opuści

      Usuń
  4. Bardzo madre slowa, zdecydowanie najlepsze ksiazka, jaka dotychczas przeczytalam. Znasz moze ksiazki o podobnej tematyce?

    OdpowiedzUsuń